Dogoterapia
Już w starożytnej Grecji uznawano psy za uzdrowicieli. W średniowiecznej Europie pojawiały się pierwsze wzmianki o wykorzystywaniu zwierząt wiejskich w terapii ludzi. Z czasem udowodniono naukowo, że opieka nad nimi w dzieciństwie zwiększa wrażliwość na uczucia i zachowania ludzi, oraz sprzyja rozwojowi emocjonalnemu w ogóle.
W Polsce terapia z udziałem psa stosowana jest od 1987 roku, dzięki Marii Czerwińskiej, założycielce fundacji Czeneka. W 2004 roku natomiast, powołano Polski Związek Dogoterapii.
Ale o tym, dla kogo, w jakim celu i z jakim skutkiem stosuje się tego rodzaju formę rehabilitacji, mogliśmy się najlepiej przekonać w miniony czwartek. Wtedy bowiem odwiedzili nas kolejni goście promujący cykl ph. „Dni Zdrowia” z Centrum Dogoterapii i Hipoterapii „Serce Psa i My” z Kóz. Tym razem, wśród zaproszonych, byli także… piękni czworonożni bracia mniejsi – owczarek australijski oraz duży szwajcarski pies pasterski, którzy już od pierwszych… zrobili ogromną furorę! 😉
W trakcie prelekcji uczniowie dowiedzieli się, jak należy zachowywać się w kontakcie ze zwierzętami, oraz że dogoterapia wykorzystywana jest m. in. w edukacji oraz psychoterapii dzieci i młodzieży. Często wykorzystywana jest także w terapii osób z zespołem Downa, autyzmem czy też niepełnosprawnością intelektualną. Dogoterapię stosuje się również w pomocy osobom niedowidzącym lub niewidzącym, starszym, cierpiącym na depresję, oraz w ramach resocjalizacji. Kontakt z psem ma zwiększać efektywność rekonwalescencji bądź procesu terapeutycznego.
Na pewno najprzyjemniejszym (nie tylko dla dzieci) elementem spotkania była możliwość dotykania czworonogów i obcowania z nimi. Nie dało się ukryć, że wielu sprawiła ona ogromną frajdę. Tym samym potwierdzili oni jedną z wielu teorii, o której wspominali nasi goście, pani Agnieszka Kamińska i Paulina Podziewska, że pies we wspaniały sposób zaspokaja wiele ludzkich potrzeb – bliskości, relaksu, spokoju. W fantastyczny sposób łagodzi też napięcia (także mięśniowe), poczucie samotności, lęku, niepewności czy odrzucenia. Dlaczego tak się dzieje? Bo właśnie „cztery łapy” często dają nam to, czego nie zapewnia bądź co odbiera inny człowiek. To one akceptują i kochają nas bezwarunkowo, co niejednokrotnie, niestety, staje się najbardziej bolesne dla nich samych…
I choć ta wyjątkowa lekcja dla każdej ze stron zakończyła się pomyślnie, miejmy nadzieję, że wiedza, a przede wszystkim empatia w obcowaniu (nie tylko) z pieskami, pozostanie z każdym z nas znacznie dłużej. ♥